Tuż Przy Torach - Wańkowicza
Ostatnio zauważyłem coś bardzo niepokojącego. Mamy coraz więcej zmęczonych i przepracowanych sąsiadów, którzy po powrocie do domu nie mają już nawet siły na otwarcie klapy śmietnika i wrzucenie swoich śmieci do środka i są niestety zmuszeni na pozostawianie ich luzem przy wiacie śmietnikowej. Zauważyłem to szczególnie przy bramie 52, ale być może przy innych bramach też jest tak dużo zmęczonych ludzi? Proponuję - pomóżmy im i sobie nawzajem, bo podczas upałów smród z tych śmieci robi się coraz większy i też dość często wiatr potrafi je rozdmuchać po terenie.
A tak na poważnie, to fakt, że pierwszy z brzegu kosz jest pełny wcale nie musi oznaczać, że w pozostałych również nie ma miejsca - jedna osoba postawi worek w przejściu, a po niej inne (równie zmęczone) położą swoje śmieci obok. Czy podniesienie klapy to naprawdę taki wielki wysiłek? Czy może lepiej zostawić ten temat, bo i tak prędzej czy później ktoś te śmieci zabierze?
Nie wiem...może się czepiam...
Offline
Gość
zgadzam się z przedmówcą ; )
mam jeszcze apel do właścicieli piesków, aby jeśli nie chcą wychodzić z nimi poza bramę - sprzątali po nich. To co ostatnio zobaczyłam pod klatką 54 przywodzi na myśl raczej ulice śródmieścia a nie czyste osiedle na którym chcemy mieszkać
pozdarwiam
aga
Gość
Witam
Znam sprawę. Zmęczonych nic nie usprawiedliwia, ale spieszę z wyjaśnieniem:
Nasze śmietniki nie są blokowane na kółkach przez pracowników wywożących śmieci i dlatego podczas prób odsunięcia klapy uciekają w głąb i nie sposób ich otworzyć. Jak się nogą zablokuje hamulec na kole, to można je otworzyć bez problemu, - no chyba, że jesteśmy zmęczeni.
Co do piesków, to niedawno widziałem przed blokiem (okolice klatki 50) piękną dekorację. Widocznie w kraju mamy też kategorię "wychowani inaczej". Nie mam zamiaru tego tolerować i mam pomysł - ale o tym szaaa...